Zamknij X Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Informacji zapisywanych w plikach cookies używamy w celach statystycznych oraz w celu dostosowanie strony do indywidualnych potrzeb
użytkowników. Możesz zmienić ustawienia dotyczące przechowywania oraz uzyskiwania dostępu do plików "cookies" w swojej przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę
na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami Twojej przeglądarki.

podwawelski.pl
Aktualnie jesteśAktualnie jesteś: Strona główna Kultura Zapomniany „Szwed”, czyli admirał Unrug cz.II (dokończenie) Aktualnie jesteś
1 2 3 4 5
Strona główna Kultura Zapomniany „Szwed”, czyli admirał Unrug cz.II (dokończenie)
Zapomniany „Szwed”, czyli admirał Unrug cz.II (dokończenie) Drukuj Email
Wpisany przez Administrator   
poniedziałek, 28 marca 2011 06:06

Zgodnie z zapowiedzią kontynuujemy opowieść o admirale Józefie Michale Hubercie Unrugu.

Zatrzymałem się na wiośnie 1925 roku, kiedy to po tak zwanej „aferze minowej” nastąpiły zmiany na szczycie naszej Marynarki Wojennej, m.in. dowódcą Floty z siedzibą w Gdyni został nasz bohater. I był nim aż do wybuchu II wojny  światowej. Zasłynął w pamięci podwładnych jako osoba miłująca porządek i dyscyplinę, tępiąca alkoholowe skłonności, tolerancyjna wobec osób innych wyznań, a także niezwykle punktualna. Na potwierdzenie tej ostatniej cechy można przytoczyć zabawną historyjkę. Otóż któregoś dnia Unrug wraz ze swoim oficerem flagowym mieli się udać w podróż służbową motorówką do Pucka. Oficer spóźnił się niecałe dwie minuty, nie usłyszał od szefa słowa krytyki, za to po powrocie usłyszał, iż na dwa lata zostaje karnie przeniesiony do Flotylli Rzecznej w Pińsku!

Nie ma się więc co dziwić, że taka osoba nie cieszyła się popularnością w światku marynarskim, tym bardziej że nie była specjalnie towarzyska. Wolała spotkania w gronie sprawdzonych przyjaciół, szczególnie podczas czwartkowych herbatek organizowanych przez żonę Zofię. Wprawdzie co roku 10 lutego admirał organizował Bal Marynarki, ale wolał siedzieć przy stoliku niż brylować na parkiecie. Za to uwielbiał prowadzić samochód, żeglować, przebywać wśród młodzieży, a przed snem czytać fachowa literaturę – głównie w obcych językach. Wróćmy jednak do spraw bezpośrednio związanych ze służbą, a upływała ona pod znakiem awansów -  najpierw w 1926 roku na komandora, a w roku 1933 na kontradmirała. A także bezustannej walki o zdobycie środków na rozbudowę Floty - długoletnie starania przyniosły efekt w latach trzydziestych, kiedy to zakupiono kilka nowoczesnych okrętów: stawiacz min „Gryf”, kontrtorpedowce „Błyskawica” i „Grom”, okręty podwodne „Orzeł” i „Wilk”, pięć trałowców oraz kilka innych jednostek.

Ostatnie lata przed wybuchem wojny upłynęły admirałowi i jego podwładnym na przygotowaniach do spodziewanej agresji hitlerowskiej. Niestety, z wiadomych względów na niewiele się one zdały, choć walki były zacięte i trwały aż do 2 października 1939 roku. Nie miejsce by je tu szczegółowo opisywać, może kiedyś do tego tematu powrócę, jako że mamy w naszej Dzielnicy ulicę Obrońców Helu (a właśnie z Helu dowodził Unrug obroną wybrzeża). Po kapitulacji czekała admirała kilkuletnia tułaczka po obozach jenieckich, początkowo przebywał w Nienburgu przy granicy holenderskiej, później w Spittal w Karyntii, w Woldenbergu na Pomorzu, w Silberbergu na Śląsku, na zamku w Colditz w Saksonii, w Johannisbrunn koło Opawy i wreszcie od wiosny 1942 roku do wyzwolenia przez armię amerykańską 29 kwietnia 1945 roku w Murnau w Bawarii. Miesiąc później admirał przyleciał do Londynu, by objąć stanowisko I zastępcy Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. Po wielu perypetiach udało mu się wreszcie spotkać jesienią tego samego roku w Niemczech z żoną oraz 16-letnim synem Horacym i sprowadzić ich do Wielkiej Brytanii. Rok później, już jako wiceadmirałowi, przypadł naszemu bohaterowi smutny obowiązek podpisania rozkazów z związku ze zwrotem okrętów Admiralicji Brytyjskiej i likwidacją Polskiej Marynarki Wojennej.

Gdy w roku 1948 został zwolniony z Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia postanowił wyjechać do Tangeru, gdzie podjął pracę w firmie zajmującej się połowem i transportem sardynek. Gdy firma zbankrutowała (gdyż ciężarówki wyparły transport morski), przeniósł się do innej firmy – także założonej przez Polaków – wydobywającej mangan w górach Atlasu. Jednakże i ona po kilku lat upadła, wskutek spadku cen tego pierwiastka. Jako że afrykański klimat mającym już swoje lata małżonkom nie służył, w 1958 roku przenieśli się oni do Francji i zamieszkali w Domu Polskim w wiosce Lailly-en-Val koło Orleanu. Koszty pobytu pokrywał rząd, a z pomocą finansową przyszło Stowarzyszenie Marynarki Wojennej. Na jego zaproszenie Unrug kilkakrotnie przyjeżdżał do Londynu, po raz ostatni w 1968 roku.

Nie chciał z powodów politycznych, mimo pojawiających się po gomułkowskiej odwilży możliwości, wrócić do Ojczyzny. Stale postępująca choroba nowotworowa zmusiła admirała do pobytu w szpitalu i  stała się przyczyną śmierci, w wieku 89 lat, w nocy 28 lutego 1973 roku. 5 marca odbył się pogrzeb, a trumna została pochowana na cmentarzu w Montresor. Trzy lata później, z inicjatywy Stowarzyszenia Marynarki Wojennej, w przedsionku Kościoła św. Michała Archanioła w Gdyni-Oksywiu została wmurowana tablica ku czci tego wielkiego Polaka i marynarza. Podejmowane już w nowej sytuacji politycznej próby sprowadzenia do kraju prochów, z powodu sprzeciwu syna Horacego, zakończyły się niepowodzeniem. Ten ostatni twierdzi, iż nie zmieni zdania, dopóki nie zostaną wskazani i ukarani winni śmierci komandorów – kolegów Unruga z okresu II RP i Kampanii Wrześniowej (m.in. Stanisława Mieszkowskiego i Zbigniewa Przybyszewskiego). I na zakończenie słowo o tym, skąd się wzięło przezwisko „Szwed” – otóż ze względu na skandynawski typ urody. 

autor: Maciej Wicherek

 
Reklama

Sonda

Gdzie w "ósemce" chciałbyś zamieszkać?