Zapomniany „Szwed”, czyli admirał Unrug cz.I Drukuj
Wpisany przez Administrator   
niedziela, 27 marca 2011 14:52

Kontynuujemy cykl poświęcony patronom ulic naszej dzielnicy tym razem przedstawić sylwetkę admirała Józefa Michała Huberta Unruga. Ma on swoją uliczkę w Skotnikach (przecznica w prawo od Batalionów Chłopskich, jadąc od strony pętli).

Dla tych z Państwa, którzy nie interesują się historią i nie mają ochoty czytać całego artykułu napiszę w jednym zdaniu o kim był admirał Unrug. A mianowicie dowódcą Floty w czasach II Rzeczpospolitej i jednocześnie zastępcą szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, a do historii wszedł za sprawą obrony naszego wybrzeża w Kampanii Wrześniowej 1939 roku. Z kolei tych zainteresowanych proszę o cierpliwość, gdyż aby dać miejsce także dla innych autorów, postanowiłem mój tekst podzielić na dwie części.

Żył wiceadmirał Unrug bardzo długo, bo aż 89 lat, z czego mniej niż jedną czwartą swojego życia, bo tylko 20 lat spędził w niepodległej Polsce. Urodził się 7 października 1884 roku w Brandenburgu - miasta, wtedy tak jak i dziś, leżącego na terenie wschodnich Niemiec. Ojcem był Polak, generał-major Tadeusz Gustaw, z kolei matką Niemka, hrabianka Izydora von Bűnau. Dzieciństwo i młodość przyszły szef naszej floty spędził w Dreźnie, gdzie ukończył szkoły elementarną i gimnazjum.

W wieku lat dwudziestu,  pod wpływem francuskiej ksiązki morskiej i opowieści kuzyna – marynarza na statkach handlowych, wstąpił do Marineakademie w Kilonii. Już po kilku tygodniach wypłynął w prawie roczny rejs praktykancki po Morzu Bałtyckim, Północnym i Śródziemnym na fregacie „Stosch”. Po powrocie przyszedł czas na egzaminy (Unrug wypadł podczas nich świetnie zajmując czwartą lokatę i awansując na chorążego) oraz jakże upragniony urlop w gronie najbliższych. Po powrocie do Akademii nastąpiły dalsze kursy i szkolenia, podczas których okręty z podporucznikiem marynarki (od 1907 roku), a następnie porucznikiem (od 1910 roku) Unrugiem zawitały miedzy innymi do Egiptu, na Daleki Wschód oraz do Stanów Zjednoczonych.

Gdy w lipcu 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa nasz bohater służył na okręcie liniowym (później nazywanym pancernikiem) „Friedrich der Grosse”, jednak wkrótce wylądował w szpitalu z powodu łuszczycy, której nie udało się wyleczyć i która będzie go już trapić do końca życia. Szybko powrócił do służby i trafił jako naczelnik stacji sygnałowej na wyspę Sylt, a  następnie po ukończeniu kursu Oficerskiej Szkoły Okrętów Podwodnych na U-30. Jako że okręt ten zatopił zimą 1915 kilka angielskich statków przyszedł czas na odznaczenia i w ten sposób Unrug otrzymał Krzyż Żelazny II klasy. Po skończeniu kolejnego kursu dla podwodniaków i służbie na kilku innych następnych okrętach latem tego samego roku został dowódcą UC-8. Dalsze lata wojny przyniosły dowodzenie innymi okrętami podwodnymi, a w roku 1917 nawet flotyllą szkolną, połączone z   kierowaniem szkołą w Kilonii.

Tuż przed końcem wojny przyszły admirał otrzymał Krzyż Żelazny I klasy. Cztery miesiące po jej zakończeniu złożył dymisję i przeszedł na emeryturę. Wyjechał do Warszawy, aby starać się o przyjęcie do Marynarki Wojennej i w tym celu  przedstawił dokumenty świadczące o obywatelstwie polskim. Mimo problemów w porozumiewaniu się w naszym języku został, jako jeden z raptem sześciu byłych oficerów niemieckiej floty, przyjęty i wkrótce awansował na naczelnika Wydziału Operacyjnego w Sekcji Organizacyjnej Departamentu dla Spraw Morskich. Jeszcze w tym samym 1919 roku przeniósł się do Gdańska celem przejęcia obiektów nawigacyjnych na wybrzeżu, a następnie kierowania Urzędem Hydrograficznym. Równocześnie zakończył powodzeniem starania o kupno parowca „Pomorzanin”, który stał się pierwszym okrętem odrodzonego kraju.

Rok 1920 przyniósł zmianę w życiu Unruga - zostaje skierowany do Pucka jako szef Sztabu Dowódcy Wybrzeża. Był nim ówczesny pułkownik Jerzy Świrski - przyszły dowódca naszej floty do 1947 roku (kiedy to rozwiązano Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie), tak więc obaj panowie zaczęli wtedy zgodnie współpracować, która to współpraca ciągnęła się z przerwami przez długie lata. Ofiarna służba Unruga, a także wreszcie załatwiona sprawa uznania służby pod cesarską banderą sprawiły, iż w 1921 roku dwukrotnie awansował - najpierw na podpułkownika marynarki, a po wprowadzeniu nowych nazw na komandora podporucznika.

Niestety tak błyskotliwa rozwijająca się kariera doznała załamania już dwa lata później, kiedy to komandor złożył dymisję. Nie wiemy jaki był jej prawdziwy powód - czy była to łuszczyca, czy konflikty personalne czy też konieczność zajęcia się rodzinnym majątkiem w Sielcu koło Żnina. Przez ponad półtora roku świeżo poślubieni małżonkowie (żoną została daleka kuzynka Zofia, także z domu Unrug) świetnie dawali sobie radę w zarządzaniu gospodarstwem. I pewnie ten stan rzeczy trwałby nadal, gdyby nie tak zwana „afera minowa” - czyli nadużycia do jakich doszło przy zakupie min zagrodowych z Estonii. Jej ofiarą stał się także dowódca Marynarki wiceadmirał Porębski. Generał Sikorski, który w tamtym czasie był ministrem spraw wojskowych, mianował jego następcą wspomnianego już wcześniej komandora Świrskiego. Ten z kolei na dowódcę floty, z siedzibą w Gdyni, powołał Unruga. O tym okresie życia, a także o losach w czasie wojny i po jej zakończeniu napiszę w następnej części.

autor: Maciej Wicherek